sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 5.

Weszła powoli do szpitala kierując się do recepcji. Pomieszczenie, w którym się znajdowała było sterylne i pachniało jakimś płynem do mycia podłóg. Sufit był wysoko nad nią, a co druga lampa migotała sygnalizując, że jej czas dobiega końca. Podeszła do kobiety w białym czepku, która stała za ladą i układała sterty segregatorów.
-Dzień dobry- powiedziała Kasumi przyjaźnie.
-O, witaj słońce. Jak się czujesz? Coś się stało, że tu jesteś?- zapytała ciepło pielęgniarka.
-Nie, nie. Ze mną wszystko w porządku. Przyszłam odwiedzić Sasuke. Mogłaby mi pani powiedzieć, w której sali leży?- zapytała niepewnie. Wiedziała, że wiele dziewczyn się do niego zalecało i nie chciała, żeby ktokolwiek pomyślał, że ona również do nich należy.
-Oh tak, pytał o ciebie. Sala numer 11 na oddziale intensywnej terapii, piętro 2.
-Dziękuję- 'Pytał o mnie? Ah, pewnie chciał się dowiedzieć co się ze mną stało, gdy odleciał. Nie mam pojęcia kiedy to w ogóle się stało. Szłam do domu, gdy nagle ktoś mnie zaatakował. Najpierw poczułam silny cios w plecy, a potem już miałam przed oczami ten straszny obraz wywołany iluzją. To był koszmar.'
Stanęła przed salą numer 11. Nie wiedziała czy ma zapukać czy po prostu wejść. Zauważyła po chwili, że drzwi nie są do końca zamknięte, więc delikatnie je popchnęła.
Siedział na łóżku odwrócony do nie tyłem. Jego plecy były zabandażowane. Rękoma podpierał się o łóżko, a głowę trzymał spuszczoną w dół.
-Sasuke...- gdy usłyszał jej głos wcale się nie wzdrygnął. Powoli obrócił głowę pokazując swój lewy profil.
-Kasumi...- odpowiedział ze stoickim spokojem. W jego głosie było coś niepokojącego. Jego barwa była taka chłodna. Blondynka często rozmyślała co z nim jest nie tak i dlaczego jest taki oziębły.
Podeszła w jego stronę i usiadła obok niego na łóżku szpitalnym. On wpatrywał się w okno przed siebie, a dziewczyna za ten czas analizowała obrażenia, których doznał. Sama była nieco poobijana, aczkolwiek to się miało nijako w stosunku do obrażeń Sasuke. Spod bandaży było widać prześwity krwiaków. Dłonie były pokryte wieloma zadrapaniami i siniakami, a twarz porysowana jakby ktoś pazurami przejechał mu po skórze.
-Sasuke kto ci to zrobił?- zapytała wciąż nie dowierzając.
-Oh Kasumi- westchnął- Czy teraz widzisz jakie niebezpieczeństwa czyhają na ciebie?- powiedział z małym wyrzutem przez co blondynka poczuła się winna za to całe zajście- Dobrze, że byłem w pobliżu, bo w innym razie nie chcesz wiedzieć co by się stało. Musisz naprawdę uważać i słuchać ludzi, którzy się o ciebie troszczą. To już nie są żadne żarty. Musisz wziąć odpowiedzialność za to co robisz. Losy wioski spoczywają również w twoich rękach- powiedział ponurym głosem.
-Ja..- ciężko było jej coś wydusić z siebie- Ja cię przepraszam. Naprawdę nie chciałam- pierwszy raz od pobytu w wiosce poczuła jak łzy napływają jej do oczu. Głowę spuściła w dół i robiła wszystko, żeby tylko się nie rozpłakać.
Widząc co się dzieje, Sasuke poczuł jakieś małe ukłucie w sobie. Miał nadzieję, że to po prostu jeden z jego zdrowiejących narządów, aczkolwiek obawiał się, że to jakby poczucie winy, że to przez niego Kasumi jest teraz przygnębiona. Dziwne. Od długiego czasu nie poczuł czegoś takiego względem innej osoby. Jednak, aby zachować pozory nic innego już nie dodał.
-A z tobą wszystko w porządku?- zapytał niemalże sucho czarnowłosy.
-Tak. Po trzech dniach mnie wypuścili, więc nie ma tragedii- odpowiedziała już opanowana- I mam pytanie.
Sasuke tylko skinął głową, aby mówiła dalej.
-Co to było? To co on mi zrobił? Te wszystkie obrazy w mojej głowie. Skąd to się w ogóle wzięło?
-To technika iluzji. Wróg zastosował ją na tobie, aby unieruchomić cię. Ludzie obezwładnieni przez tą technikę doznają największego bólu oraz negatywnych emocji. Obrazy są powiązane przeważnie z twoimi bliskimi- Kasumi wzięła głęboki wdech i się zamyśliła.
'Ale jak to możliwe? Widziałam dwie postacie, które przedarł ogromny pazur. Odczułam z nimi bardzo silną więź. Wydawało mi się, że są to moi rodzice, a to dziwne, bo ja przecież nigdy nie spotkałam moich rodziców.'
-A więc...- zaczęła zdanie, aczkolwiek szybko je urwała- Przepraszam, ale muszę już iść- zerwała się szybko na równie nogi- Jeszcze raz bardzo cię przepraszam- i wybiegła z sali jak najszybciej tylko potrafiła zostawiając chłopaka samego ze swoimi myślami.
'Co z nią jest? Co takiego sprawiło, że tak szybko stąd wybiegła. Co takiego zobaczyła?'
Sasuke sam nie chciał się do tego przyznawać, ale wcale nie chciał, żeby szła. Miał cichą nadzieję, że zostanie z nim i po prostu będzie.
-Oh Uchiha, co ta dziewczyna z tobą wyprawia.. Musisz trzymać ją na dystans. Nie zapominaj po co tutaj jesteś.

* * *

-Naruto!- krzyknęła Kasumi wbiegając z hukiem do mieszkania blondyna nierównomiernie oddychając.
-Hm? Co jest? Co się stało?- zapytał wyraźnie zdziwiony.
-Musisz mi opowiedzieć wszystko co wiesz o naszych rodzicach- usiadła na krześle i czekała na to co powie jej brat.
-Oh, Kasumi.. A wiec nadeszła pora na tą rozmowę. No cóż. Zaczęło się wszystko od...


Siedzieli i rozmawiali. Blondynka nie mogła uwierzyć, że jej rodzice byli aż tak ważnymi postaciami w wiosce. Słowa jej brata coraz bardziej uświadamiały ją w fakcie jak poważną rolę odgrywają i oni. W ich rękach spoczywały losy wioski.
'A więc muszę przyznać, że Sasuke miał w 100% rację. Nie powinnam olewać Kakashiego'- rozmyślała idąc powolnym krokiem przez wioskę. Kierowała się w stronę placu treningowego. Miała ochotę pobyć chwilę sama w miejscu gdzie nic jej nie grozi.
10 minut później znalazła się już w zielonym lesie przed ogromną łąką. Wyciągnęła papierosa z paczki po czym go odpaliła. Usiadła pod drzewem opierając się o nie. Rozkoszowała się każdym zaciągnięciem. Papierosy od dłuższego czasu były jej pewną formą ucieczki. Mogła chociaż na chwilę się odprężyć i zresetować myśli nie przejmując się dosadnie tym, co się dzieje wokół niej.
Nagły szelest przykuł jej uwagę. Nie była w stanie stwierdzić z daleko kto to jest, więc wstała i podeszła bliżej ukrywając się za krzakami. Wyjrzała ostrożnie po czym zauważyła, że to Shikamaru.
Trenował.
Co chwilę wykrzykiwał nowe techniki i układał coraz bardziej skomplikowane pieczęcie. Kasumi była zachwycona i nie mogła wyjść z podziwu z jaką szybkością i siłą to robił. Wstała, aby podejść jeszcze bliżej, ale nadepnęła na gałązkę robiąc mały hałas.
-Halo!- szybko zareagował Shikamaru- Kto tam jest! Wychodź!- młody mężczyzna był gotowy do ataku.
Długowłosa powoli wyszła zza zarośli pokazując się chłopakowi.
-Ah, to ty Kasumi. Po ostatnim ataku jestem nieco przewrażliwiony- powiedział już normalnym głosem.
-Przepraszam, że przeszkadzam- odpowiedziała nieco chłodnym tonem. Nie chciała, żeby tak to zabrzmiało, ale jeszcze nie czuła się do końca swobodnie po rozmowie z Sasuke i Naruto.
-Co tutaj robisz?- zapytał dociekliwie co nie spodobało się dziewczynie. Czuła się trochę osaczona.
-Nic. Po prostu przechodziłam tędy- brunet szybkim ruchem znalazł się obok niej. Na tyle blisko, że Kasumi wypuszczając dym z płuc dmuchnęła w twarz Shikamaru, który zaczął się krztusić.
-Nie powinnaś palić, wiesz?- powiedział trząc oczy.
-A ty nie powinieneś tak blisko podchodzić- odpowiedziała nieco groźniejszym tonem.
Chłopak nieco się zmieszał, bo zorientował się, że rzeczywiście stoi nieco za blisko, poza tym nie chciał, żeby Kasumi była do niego wrogo nastawiona.
-No dobra, przepraszam. Od pewnego czasu mam problem ze złością- złapał się niezręcznie za głowę i zaczął przywoływać bolesne wspomnienia z utratą swojego mistrza.
-Ah, no tak...- zrozumiała- Chodzi o Asumę?- zrobiło się jej głupio, że była dla niego niemiła- Ja również przepraszam, że zachowałam się tak oschle. Przecież każdy ma prawo do gorszych dni.
-No dobra- próbował zmienić temat- W takim razie jak ci się podoba w wiosce? Co myślisz?- Kasumi usiadła na trawie klepiąc miejsce obok siebie dając chłopakowi do zrozumienia, żeby usiadł obok niej.
Długo ze sobą rozmawiali i dzielili się spostrzeżeniami na różne tematy. Dziewczyna opowiedziała brunetowi jak wyglądało jej dotychczasowe życie w zupełnie innej rzeczywistości. On za to podzielił się z nią bolesnymi wspomnieniami związanymi z utratą Asumy.
-Słuchaj.. Ten, no- zaczął się nieco jąkać.
-No co?- zapytała zaciekawiona.
-Czy no. Mógłbym papierosa?- zapytał nieco zakłopotany.
-Ah, tak. No jasne- podała mu jednego z paczki.
Shikamaru wsadził go do ust po czym wyciągnął starą zapalniczkę swojego mistrza i go odpalił. Po pierwszym buchu zaczął się doraźnie krztusić.
-O cholera. Jak on to mógł palić?- powiedział przez załzawione oczy.
-Spokojnie. Zaciągnij się łagodnie i pozwól, aby dym napełnił twoje płuca. Na początku każdy tak reaguje- i rzeczywiście po kilku razach było już lepiej.
Siedzieli i dalej rozmawiali.  Kasumi i Shikamaru nie zdawali sobie jeszcze sprawy, że połączy ich niesamowita więź zwana przyjaźnią.


* * *

-Wy idioci! Jak to mogło się stać?!- krzyczała czarna postać na swojego podwładnego.
-Proszę nam wybaczyć mistrzu!- czarnowłosy skakał unikając przedmiotów rzucanych przez jego mistrza- Już ich mieliśmy, ale przypełzły te szumowiny z Wioski Liścia i mieli nade mną przewagę liczebną.
-To nie jest żadne wytłumaczenie! Tak was wyszkoliłem, że powinniście jednym palcem ich wszystkich pokonać!- zakapturzony mężczyzna nie potrafił się uspokoić. Był wypełniony gniewem i goryczą- Niewiele czasu nam zostało, więc lepiej, żebyście następnym razem mi ich tutaj przyprowadzili idioci!
-Tak jest mistrzu!- odkrzyknęli wszyscy razem po czym rozpłynęli się w chmurze dymu.
____________________________

Rozdziały zamierzam zamieszczać raz na 2 tygodnie. Mam nadzieję, że się Wam podoba i prosiłabym o KOMENTARZE. Jeśli przeczytasz to napisz nawet krótką opinię. Jest to dla mnie ważne i daję mi siłę do pisania dalszych rozdziałów.
Trzymajcie się! :')