piątek, 17 czerwca 2016

Rozdział 7.

-Sasuke.. Co ty tutaj robisz?- zapytał Naruto, wciąż trzymając dłoń Kasumi.
-Bo widzisz, to nie jest takie proste- odpowiedział niemalże bez cienia jakichkolwiek emocji.
-Bo widzisz- powtórzył po nim- Jesteśmy przyjaciółmi. Możesz mi zaufać- patrzył mu prosto w oczy mając nadzieję, że do Uchihy w końcu coś dociera.
Sasuke do tej pory nie czuł niczego, gdy blondyn nazywał ich przyjaciółmi. Ta relacja nie była dla niego priorytetem. Wcześniej nic sobie nie robił ze słów Naruto.
-Zachowujesz się inaczej dokładnie od czterech miesięcy. Czyli dokładnie odkąd moja siostra zjawiła się w wiosce- dodał z uśmiechem na twarzy, a czarnowłosy skinął głową- W takim razie przejdźmy się- podążył za nim bez słowa. Nie czuł, ani nie spodziewał się niczego. Nie wiedział nawet, czy zamierza cokolwiek ujawnić mniemanemu 'przyjacielowi'.

*40 minut później*

Wybudzała się. Powoli zaczęła odzyskiwać świadomość. Przez półtora dnia leżała w śpiączce na szpitalnym łóżku. Starała się połączyć fakty, przywołując wydarzenia, które zdołała zapamiętać. Zatrzymała się w momencie, gdy Sasuke przechwycił ją w locie. Przez adrenalinę i zużytą chakrę, po prostu straciła przytomność. Wyprodukowanie takiej ilości klonów pod wpływem emocji, musiała przyznać, że było dla niej całkiem sporym wyzwaniem. Wiedziała jednak, że właśnie w ten sposób uczy się być shinobi. Bo to dzięki misją, które wykonywała, uzyskiwała niezbędny bagaż doświadczeń.
Powoli uniosła dłoń i przyłożyła ją delikatnie do twarzy, badając dotykiem jakie odniosła obrażenia. Wydawało jej się, że już wszystko jest ok, kiedy nagle poczuła chłód oplatający jej ciało.
-Halo, ktoś tutaj jest?- zapytała nieco niepewnie.
-Ależ oczywiście, że tak- usłyszała chłodny i chropowaty głos, który mógł należeć tylko do mężczyzny. Wiedziała, że to nie będzie przyjemne spotkanie.
-Kim jesteś?!- krzyknęła, zaciskając dłonie na pościeli. 
-To już nie powinno cię obchodzić- zaśmiał się złowieszczo, dodając- Lisi Demonie!
W tym momencie jej ciało uniosło się nad łóżkiem. Nagle poczuła ból, jakby małe szpilki został wbite w jej układ nerwowy. Wiedziała, że była to technika, mająca za zadanie unieruchomienie jej.
Głośno krzyknęła, nie wytrzymując już całego ścisku. Przez ciśnienie wytworzone w jej organizmie, oczy dziewczyny nie wytrzymały. Przesiąknięty bandaż krwią przykleił się do jej twarzy. Wiedziała, że jest na straconej pozycji.
'Cholera'- przeklęła w duchu.
Na szczęście jej donośny krzyk szybko rozszedł się echem po szpitalu, dając przyjaciołom znać, że coś złego dzieje się w jej sali.
-Kasumi!- wykrzyknął Naruto, wbiegając do sali, a za nim Sasuke wraz z Kakashim- Madara ty gnoju!
Jedyne co do niej dochodziło, to odgłosy walki i dźwięk przewracanych łóżek szpitalnych. Ciągnęło się to przez długie minuty. Była zdesperowana, aby się wyrwać spod kontroli wroga, jednak jej ciało pozostało sparaliżowane. Wtem poczuła wielki huk i słabnący ucisk w ciele, który przynosił jej ulgę.
Czuła jak spada. Wiedziała, że zaraz uderzy z całym impetem w twardą posadzkę.
-Mam cię!- Uchiha i tym razem szybko zareagował i ją złapał.
-Sasuke..- wydukała wycieńczona.
-Cii.. Nic nie mów- powiedział do niej z troską w głosie, na tyle cicho, że nikt nie mógł tego usłyszeć oprócz niej samej.
-Sasuke, wiesz co masz robić!- krzyknął do niego Kakashi- Ruszaj szybko, a my za ten czas uporamy się z tym!- mówił gorączkowo.
Czarnooki bez odpowiedzi ruszył korytarzami szpitala z Kasumi w ramionach.
'Uchiha.. Dziękuję ci. Ostatnio wiele dla mnie robisz'- pomyślała, po czym zatopiła twarz w kimonie chłopaka.
Patrząc na jej stan, musiał podjąć szybko decyzję co powinien dalej zrobić.
'Sakura.. Ona pomoże'- sam nie wierzył, że właśnie o niej pomyślał, jednak miał tę świadomość, że z minuty na minutę jest coraz gorzej i nie może sobie pozwolić na dalszą zwłokę. Ruszył szybko w stronę mieszkania zielonookiej. Wiedział, że jest jednym z najlepszych ninja medycznych tej wioski i nie będzie miała problemu z wyleczeniem blondynki- 'W końcu się na coś przyda.'
W trakcie biegu spojrzał na jej wtuloną twarz w jego tors. Poczuł coś. Jakby nieznane uczucie wypełniło jego klatkę piersiową. Nie był pewien co to było, jednak wiedział, że dobrze się to nie zakończy.
Chwilę później był już we właściwym miejscu. Nie zastanawiając się, cisnął kilka razy pięścią w drzwi.
Nie minęła minuta, gdy Sakura pojawiła się w progu.
-Sasuke-kun?!- powiedziała zanim zdążyła się przyjrzeć niemalże nieprzytomnej dziewczynie, którą trzymał na rękach. Nie czekając na odpowiedź- Wejdź szybko i połóż ją na łóżku w salonie!- skierowała się w stronę kuchni, wiążąc przy tym włosy w koński ogon. Umyła ręce, po czym wzięła apteczkę i narzędzia, które mogły się przydać.
Podeszła do dziewczyny i oceniła stan jej obrażeń. Nie było dobrze. Najbardziej martwił ją przesiąknięty krwią bandaż, otóż nie wróżyło to niczego dobrego.
Zaczęła delikatnie ściągać zabrudzony materiał z jej twarzy na tyle powoli, aby nie uszkodzić jej oczu bardziej. Następnie wzięła mokrą gazę i przemywała miejsca, w których mogło dojść do infekcji, co mogłoby spowodować nawet stałą ślepotę. Martwą ciszę panującą w pokoju, przerwała Kasumi.
-Kim jej Madara?- wyszeptała niewyraźnie. Sakura i Sasuke wymienili jedynie zaniepokojone spojrzenia, czego nie mogła zobaczyć blondynka- Kim on jest?- powtórzyła zdecydowanie pytanie. Sasuke uklęknął przy niej niemal bezszelestnie. Miał skrytą ochotę złapać ją za dłoń i odpowiedzieć jej na wszystkie pytanie, jednak w porę się powstrzymał. Nie mógł sobie pozwolić na takie niedociągnięcia, a tym bardziej przy Sakurze.
'Idioto'- przeklął do samego siebie w myślach. Nie wiedział co się działo. Nie rozumiał własnych odczuć. Do tej pory najważniejsza dla niego była zemsta na Itachim- zdrajcy, którego nienawidził całym sercem. Człowieka, który był odpowiedzialny za wymordowanie całego jego klanu, jak mniemał, bez skrupułów.
-To nie jest czas, aby o tym rozmawiać- odpowiedział beznamiętnie- Musisz teraz odpoczywać. Nie mów już nic więcej- tym razem jego ton był zimny i brzmiał nieco jak groźba. Dziewczyna zamilkła.
Sasuke za wszelką cenę próbował oszukać samego siebie, że nic do niej nie czuje, że jest to chwilowa słabość i zaraz po prostu zniknie.
-Sakura- dziewczyna smutno na niego spojrzała- Zajmij się nią, a ja idę znaleźć Tsunade- wstał, nie czekając na odpowiedzieć i opuścił mieszkanie.
-Muszę jak najszybciej znaleźć Hokage- mówił szeptem do samego siebie.
Biegł najszybciej jak tylko potrafił, nie zważając na potrąconych ludzi. Czuł jak ciśnienie i adrenalina w jego ciele wzrasta. Czuł ekscytację, ale nie wiedział w jakim sensie. Targały nim skrajne emocje i to do tego stopnia, że gotowy był zabić, aby to powstrzymać.
I nagle, znajdując się w uliczce pomiędzy zwykłymi domami, zatrzymał się. Ostro wyhamował butami o podłoże, aż pył uniósł się wokół niego.
-Nie, to przecież niemożliwe- patrzył gorączkowo przed siebie, w nadziei, że ktoś da mu jakiś znak i powie, że się myli- Przepowiednia..- wyszeptał.
Przypomniał sobie o rozmowie, która odbyła się wiele lat temu.
'Nie, nie, nie. Przecież to nie może być prawda. Minęło tak wiele czasu, że zdążyłem już o tym zapomnieć. Zemsta na bracie przysłoniła mi wszystko na tyle, że ani na chwilę przez myśl nie przemknęła mi ta cholerna przepowiednia!'- na jego czole zaczęły się pojawiać krople potu od upału i natłoku myśli. Był załamany. Wiedział, że od przeznaczenia nie da się uciec.

*20 minut później w siedzibie Hokage*

Tsunade siedziała z zaciśniętymi pięściami przy swoim biurku. Wzrok miała spuszczony w dół. Po tym, co przekazał jej Sasuke wiedziała, że w tej sytuacji łatwego rozwiązania nie będzie. 
-Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej, Uchiha?- zapytała chłodnym tonem.
Nie odpowiedział.
-Sasuke Uchiha!- krzyknęła wciąż nie podnosząc głowy- Żądam natychmiastowej odpowiedzi.
-Nie uznałem, aby było to istotne- skłamał. 
-Czy według ciebie losy naszej wioski są nieistotne?!- tym razem podniosła się z fotela dynamicznie, uderzając otwartymi dłońmi o jej stanowiska, na tyle, że w drewnianej strukturze pojawiły się pęknięcia.
-Proszę mi wybaczyć, Tsunade-sama. 
-Wyjdź- z powrotem zajęła swoje stanowisko- Wiesz co masz robić- bez słowa wyszedł zagłębiony we własnych myślach. 
'Jak mogłem być takim głupcem..'- zacisnął pięści. Był wściekły- 'Nie jestem tego w stanie powstrzymać, ale mogę zniwelować ewentualne skutki'- dziwnie się uspokoił, a na jego twarzy pojawił się niewyraźny uśmiech.
-Czas wziąć sprawy w swoje ręce- szepnął sam do siebie.

__________________________

No i mamy kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się Wam spodobał :)
Oprócz tego mam prośbę, jeśli czytasz, skomentuj. Daje mi to kopa do pisania kolejnych wątków. Widzę, że ostatnio jest Was nieco więcej. Tobie zajmie to tylko minutę, mi napisanie rozdziału zajmuje 2 tygodnie :)
Mam również nadzieję, że spodobał Wam się nowy wygląd bloga.
Rozdziały będą dodawane co dwa tygodnie w okolicach weekendu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz